Moje odkrycie ostatnich miesięcy - pędzle naprawdę umilają i ułatwiają makijaż! Mniej więcej od lutego stopniowo powiększam swoją kolekcję i w tym momencie chyba jestem w stanie optymalnym, dlatego postanowiłam napisać co nieco o moich zabawkach :) Na początek o małych pędzlach - głównie do oczu, a także o pędzelku do ust i pędzelku wielofunkcyjnym.
Ideał do rozcierania. Kupiony po rozczarowaniu się wspomnianym powyżej Hakuro H67. Ja akurat nie nakładam nim koloru, bo mam bardzo małą powiekę i w załamanie potrzebuje czegoś bardziej precyzyjnego. Po nieudanych próbach blendowania przy użyciu H67 rozcieranie Zoevą to po prostu bajka. Jest mięciutki i można nim robić precyzyjne kółeczka, świetnie się ugina pod niewielkim naciskiem. Jest to najdroższy z moich pędzli do oczu, ale tylko kilka złotych droższy, niż H67.
Dłuuugo poszukiwałam dobrego pędzla do blendowania. Przede wszystkim, bałam się pielęgnacji naturalnego włosia, a większość pędzli do rozcierania jest właśnie naturalna. Słyszałam, że po praniu lubią się rozczapierzać. Podobno warto zaopatrzyć się w osłonki, które będą trzymać włoski w ryzach, ale jako, że potrzeba matką wynalazku, wymyśliłam sposób ze spinką pokazany poniżej. Po wyschnięciu nic nie sterczy na boki!
To w zasadzie mój pierwszy porządny pędzelek, kupiony do żelowego eyelinera z Essence [*]. Mam go chyba od około dwóch lat. Kiedy go kupowałam, nie wiedziałam, że do kresek można używać też skośnych pędzelków, a teraz zewsząd słyszę, że są przystępniejsze w "obsłudze". Musiałam się przyzwyczaić, bo jest trochę grubszy, niż takie z eyelinerów w płynie, których używałam wcześniej. Ale to już kwestia techniki i wprawy, sam pędzel jest bardzo dobry jakościowo.
Pędzel kulkowy, czyli bardzo uniwersalny. Można nim podkreślić wewnętrzny i zewnętrzny kącik, dolną powiekę oraz załamanie, a także rozetrzeć kredkę wzdłuż linii rzęs. Nie wiem tylko, dlaczego ten Maestro ma tak okrutnie długi trzonek (jest najdłuższy ze wszystkich moich pędzli).
Niesamowicie wielofunkcyjny! Przeznaczony do aplikacji cienia na powiekę, ale z doświadczenia wiem, że końcówką można nałożyć cień w załamanie albo zewnętrzny kącik (tylko trzeba odpowiednio nim operować), a nawet rozcierać (jest bardzo mięciutki). Świetny stosunek ceny do jakości.
Od pędzelka do ust chyba nie da się wiele wymagać - aby się nie rozpadł i aby był zamykany, nadający się do noszenia w torebce. Zamawiając go, spodziewałam się trochę innego mechanizmu wysuwania (myślałam o czymś w stylu wykręcanych kredek automatycznych do oczu). Ten sposób mnie trochę zaskoczył - najpierw wysuwa się tubkę, która zakrywa włosie, następnie nakłada zatyczkę i wsuwa wszystko z powrotem - pokazane poniżej. W sumie ma to jakiś sens (na przykład nie rozdzielimy przypadkiem włosia, jeśli zadrży nam ręka przy nakładaniu zatyczki).Trochę się tylko obawiam, że nakrętka się w końcu poluzuje i będzie do niczego.
Z tej szóstki pędzli tylko Hakuro jest dla mnie "nadprogramowy" - trochę nietrafiony zakup (absolutnie nie jest to zły pędzel! Po prostu zmylił mnie opis na stronach kilku sklepów, że może być użyty do rozcierania cieni).
Świetna kolekcja pędzli do oczu. Ja czaję sie jeszcze na jakieś pędzelki z Zoevy, bo jednak dobrze mieć podstawowe pędzle po dwie sztuki :)
OdpowiedzUsuń